Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński
5735
BLOG

Katyń. Beria nie chciał ich śmierci?

Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Po odczekaniu kontrolnego czasu udostępniam tekst z "UważamRze" sprzed kilku tygodni.


Katyń. Beria nie chciał ich śmierci?


Polacy rzadko stawiają pytanie: dlaczego nastąpił Katyń? Przecież bolszewizm był z natury zbrodniczy, Polacy byli jego wrogami, więc pozabijanie ich było niejako oczywiste...
Ale to wcale nie było oczywiste. Stalin miał wielu wrogów, i nie zawsze stosował taktykę masowych mordów. Rozkaz katyński nie ma precedensu. Nawet gdy w 1941 r. Niemcy parli na Moskwę, nie zostało wydane polecenie rozstrzeliwania niemieckich jeńców. Wielu oczywiście zabito, ale była to inicjatywa lokalna. Rzecz jasna nie powstrzymywana przez dowództwo naczelne, ale tolerancja wobec zbrodni to jednak nie to samo co rozkaz jej popełnienia.
A więc - dlaczego Katyń?
Pytanie jest uzasadnione tym bardziej, że decyzja o wymordowaniu Polaków, analizowana jako element ciągu działań władz radzieckich dotyczących jeńców (i szerzej: więźniów, bo przypomnijmy że rozkaz rozstrzelania dotyczył też polskich więźniów politycznych z Kresów) nie jawi się jako logiczne uwieńczenie tego ciągu. Odwrotnie - do pewnego stopnia jest wręcz jego zaprzeczeniem.
I to zaprzeczeniem nagłym. Bo dosłownie w przeddzień sformułowania przez Berię słynnej notatki, proszącej Politbiuro o zgodę na masową likwidację polskich więźniów przygotowywane były inne decyzje dotyczące ich losu.
Inne wręcz krańcowo.

Notatka Soprunienki

Odnotujmy fakt, że jeszcze 23 lutego 1940 r. - a więc na mniej niż dwa tygodnie przed decyzją Politbiura o rozstrzelaniu jeńców - zarząd NKWD nakazał zinspekcjonowanie obozu w Kozielsku służbie sanitarnej resortu. Tylko odnotujmy, bo choć sprawdzanie stanu, w jakim bytują ludzie, których za parę tygodni i tak chcemy pozabijać jest działaniem nielogicznym, to można to uznać za element kamuflażu.
Co innego jednak służba sanitarna NKWD, a co innego kierownik zarządu NKWD ds.jeńców wojennych Piotr Soprunienko. 20 lutego 1940 skierował on do szefa NKWD Ławrentija Berii wniosek o "rozładowanie" polskich obozów w sposób zupełnie inny, niż stało się to ostatecznie.
Soprunienko proponował, aby część jeńców (chorych i starszych, ale także wszystkich oficerów rezerwy pochodzących z Kresów, na których nie ma indywidualnych "komprmateriałów") zwolnić do domów. Zaś w sprawach uznanych za politycznie niebezpiecznych oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza, Sztabu Generalnego, wojskowego sądownictwa, "Dwójki" i oficerów pochodzenia ziemiańskiego - Kolegium Specjalne NKWD miało rozpocząć śledztwa karne. Aby ułatwić prowadzenie tych śledztw, jeńców z tych kategorii miano przewieźć ze Starobielska i Kozielska do Ostaszkowa, gdzie siedzieli polscy policjanci, których już analogicznymi śledztwami objęto.
Czy nie oznaczało to, że wymienione kategorie jeńców miały w myśl wniosku Soprunienki zostać w całości wymordowane w ramach czegoś podobnego do Katynia, tylko mniejszego? Raczej nie. Dlaczego?

2 - 6 lat łagru...

Dlatego, że na przełomie lutego i marca 1940 roku trwały już działania, zgodne z logiką wniosku Soprunienki, a sprzeczne z logiką Katynia.
Tuż przed 4 marca, a więc tuż przed decyzją Politbiura o rozstrzelaniu jeńców, i niemal dokładnie równocześnie z datowaną na 2 marca notatką Berii do Stalina  wnioskującą o zgodę na ich likwidację, odkomenderowany do Ostaszkowa lejtnant NKWD z Kalinina (Tweru) Grigorij Korytow raportował swemu dowódcy, szefowi Oddziału Specjalnego kalinińskiego NKWD Wasilijemu Pawłowowi o tym, że na polecenie Soprunienki uczestniczył przez dwa dni w Moskwie w obradach Kolegium Specjalnego, skazującego ostaszkowskich jeńców. Orzekane kary to od 2 do 6 lat łagru, według stalinowskiej skali - symboliczne. Spośród ponad 6 tysięcy policjantów, którymi miał się zająć zespół (czyli tej procedurze mieli podlec wszyscy, bo w Ostaszkowie przebywało właśnie 6570 funkcjonariuszy PP), w skład którego wchodził Korytow, zdążono "osądzić" ponad 600.
Korytow donosi Pawłowowi o podjętych decyzjach - m.in. o tym, że o wysokości wyroku, jak również i o samym fakcie skazania, delikwenta będzie się informować dopiero w łagrze, do którego finalnie trafi. A także i o tym, że obóz ma zostać opróżniony (jak można wnioskować - w ten właśnie sposób) do końca marca, by zrobić miejsce dla jeńców fińskich.
Jeśli wszystkim policjantom - a policjanci byli w myśl radzieckiej ideologii z definicji klasowymi wrogami - zamierzano oszczędzić życie, to logiczne wydaje się, że tym bardziej gorszego losu nie powinni oczekiwać oficerowie. Czyli element wprawdzie też nienawistny, ale jednak zróżnicowany i na bolszewickiej skali wrogości sytuujący się poniżej funkcjonariuszy PP.
Dodajmy, że według brytyjskiego historyka Simona Sebaga Montefiore również jeden z najwyższych wówczas dowódców Armii Czerwonej, zastępca komisarza obrony Grigorij Kulik miał wystąpić z propozycją zwolnienia wszystkich polskich jeńców.
Z wszystkich tych faktów wynika, że na przełomie lutego i marca było niemal pewne, że za miesiąc część Polaków znajdzie się w domach, a część - w Gułagu, z krótkimi jak na radzieckie warunki wyrokami. Tymczasem zostali wymordowani.

Strach przed klęską

Jest ewidentne, że na przełomie lutego i marca w trwającym na Kremlu procesie decyzyjnym nastąpił dramatyczny zwrot, wywracający dominujące i już częściowo realizowane koncepcje rozwiązania problemu jeńców.
Jeśli tak, to chcąc zrozumieć Katyń musimy poszukać jakiejś nowej okoliczności, która zaszła pod koniec lutego.
Jedyną taką znaną nową okolicznością może być coś związanego z faktem, że toczyła się wtedy wojna fińska, koalicja anglofrancuska szykowała się do interwencji przeciw Związkowi Radzieckiemu, a szpicą pierwszego skierowanego do Finlandii kontyngentu miały być oddziały polskie - Brygada Podhalańska (stworzona zresztą specjalnie w tym celu).
Historycy nie są zgodni co do tego, jaki zakres miała mieć planowana wówczas w Paryżu i Londynie interwencja. Niektórzy uważają, że byłaby to poważna wojna. Inni sądzą, że Finlandię wsparto by jedynie symbolicznie, bo pomoc dla niej była tylko pretekstem dla okupowania Norwegii i Szwecji, co służyłoby uniemożliwieniu eksportowania do Niemiec rud żelaza. Podobnie myślał rząd w Helsinkach - nie wierząc w realną pomoc, wbrew aliantom podpisał w końcu pokój z ZSRR.
Ale nawet jeśli rację mają ci drudzy, to każdy kto wie jak poważnie (na granicy obsesji) traktowano w ZSRR możliwość "imperialistycznej interwencji" zda sobie sprawę z tego, że informację o (wchodzących w stadium realizacji) planach inwazji potraktowano na Kremlu śmiertelnie serio. A Rosjanie o tych planach wiedzieli.
Wiedzieli coś jeszcze. A mianowicie to, że wojna fińska wykazała tragiczny stan Armii Czerwonej. Wiktor Suworow uważa inaczej, ale lektura tekstów źródłowych nie pozostawia wątpliwości co do tego, że przebieg kampanii uznano na Kremlu za kompromitujący. W tej sytuacji logicznym wydaje się, że perspektywa wojny z koalicją anglo-francuską była w opinii Stalina równoznaczna ze śmiertelnym zagrożeniem dla reżimu.
Wojny z koalicją, której szpicem - powtórzmy - mieli być Polacy. Co więcej, marszałek Mannerheim proponował Sikorskiemu, żeby skierował do Finlandii nie tylko Podhalańczyków, ale całą Armię Polska we Francji...
Katyń nie ma precedensu w dziejach ZSRR. Z jednym wyjątkiem - planowych masakr w radzieckich więzieniach, gdy w 1941 roku Niemcy parli na wschód... Moim zdaniem, decyzja o wymordowaniu polskich jeńców była strukturalnie podobna. Podjęto ją w antycypacji wielkich i zagrażających istnieniu państwa klęsk w wojnie z anglo-francuską koalicją, bojąc się tego, co ci więźniowie zrobią w momencie, gdy ZSRR zagrozi załamanie.
Oczywiście - decyzję tę podejmowano, gdy blisko już było do radziecko-fińskiego zawieszenia broni. Ale rządzący Kremlem nie mogli być pewni, że do tego zawieszenia rzeczywiście dojdzie. Więcej - znając poziom ich antyzachodniej paranoi, mogli uważać za  prawdopodobne, że Paryż i Londyn i tak przeforsują kontynuację wojny, by dokonać inwazji.

Berii ufać nie można...

Formalnie decyzję o zbrodni podjęto na skutek notatki Berii, w której szef NKWD proponował likwidację wszystkich jeńców jako niereformowalnych wrogów. Do notatki tej Stalin wprowadził tylko jedną, dziwną zmianę: Beria proponował siebie jako szefa "trójki", zajmującej się podpisywaniem wyroków śmierci. Stalin wykreślił Ławrientija Pawłowicza, wpisując na to miejsce jednego z jego zastępców.
Dla kogokolwiek, wiedzącego cokolwiek o systemie stalinowskim jest oczywiste, że notatka Berii musiała być wynikiem wcześniejszej nieformalnej decyzji Stalina.
Podobnie jak nieprawdopodobne jest, aby przytaczany wyżej wniosek Soprunienki, w którym szef obozów proponował zwolnienie części Polaków i wysłanie do gułagu reszty, powstał spontanicznie - jego autor musiał wiedzieć, jakiej mniej więcej propozycji oczekuje od niego adresat, czyli Beria.
Syn Berii utrzymuje, że jego ojciec chciał ocalić Polaków i do ich wymordowania został zmuszony. Sergo Beria oczywiście nie jest wiarygodny, ale ta akurat jego teza jest uprawdopodobniana przez pewne fakty, które miały miejsce już po Katyniu. Mianowicie w drugiej połowie 1940 i w 1941 r. to właśnie Beria podjął grę z Berlingiem i forsował utworzenie polskich jednostek Armii Czerwonej.  Angielski historyk Donald Rayfield twierdzi wręcz, że zmierzające do tego działania Beria do pewnego momentu ukrywał przed Stalinem.
To ostatnie nie musi być prawdą, jednak istnieją poszlaki iż Beria postrzegał wówczas sytuację międzynarodową inaczej niż Stalin. Mówiąc krótko bał się, że wojna z Niemcami wybuchnie znacznie wcześniej, niż spodziewał się Josif Wissarionowicz. I przewidywał, że w tej wojnie trzeba będzie zadbać o prawdziwe czy bodaj pozorowane wsparcie Polaków, podczas gdy reszta radzieckiego kierownictwa nie przykładała wtedy znaczenia do tej kwestii.
Jeśli tak, to można sobie wyobrazić, że wypadki miały taki przebieg:
Soprunienko, po konsultacjach z Berią, wnioskuje o zwolnienie części oficerów i wysłanie na Syberię innych. Beria idzie z tym do Stalina, w rozmowie zdradza, że analogiczna operacja dotycząca policjantów już się rozpoczęła. Stalin wpada we wściekłość, bo boi się roli, jaką jeńcy mogą odegrać gdy do Rosji wtargną wojska anglo-francusko-polskie (Beria myśli raczej o zagrożeniach, związanych z Niemcami), a także - być może? - dlatego, że uznał iż szef NKWD przekracza swe kompetencje. Nakazuje: Polaków rozstrzelać.
Przerażony Beria, który wie, czym może się skończyć niełaska Josifa Wissarionowicza, nie tylko natychmiast kieruje do niego zgodny z życzeniem Stalina wniosek, ale też, by zademonstrować lojalność, wpisuje samego siebie na czele listy "morderców zza biurka". A Stalin go wykreśla. Czy wykreślenie to było sugestią "daj spokój, nie przesadzaj, już jest w porządku, ufam ci", czy raczej odwrotnie ("tobie, Beria, ufać nie można, nie można ci powierzyć skazywania na śmierć wrogów, których przed chwilą chciałeś wypuścić")? Trudno powiedzieć, obaj panowie nie żyją, a zasady stalinowskiego savoir-vivre dopuszczają obie interpretacje.

To Niemcy!

Inne katyńskie pytanie brzmi: Dlaczego już po wybuchu wojny z Niemcami, gdy Anders i Sikorski upominali się o zaginionych oficerów, Stalin wolał brnąć w jawnie absurdalne tłumaczenia w rodzaju "uciekli do Mandżurii", niż powiedzieć:
- Zostali ogarnięci przez ofensywę niemiecka, szukajcie ich u Niemców.
Przyznam, że nie znam odpowiedzi na to pytanie. Sądzę natomiast, że nie decydując się na takie rozwiązanie, Stalin popełnił gruby błąd.
Bo wtedy, w czasie wojny z Hitlerem, niechęć do przyjęcia jakiejkolwiek prawdy podważającej "spójność aliantów" była i na Zachodzie, i nawet w Polsce tak wielka, że gdyby Rosjanie przerzucili piłeczkę na stronę Niemców wyprzedzająco, jeszcze przed komunikatami Goebelsa, to w te komunikaty nie uwierzyłby nikt.
Józef Mackiewicz opisuje, że gdy w 1943 wracał z Katynia, to kiedy w warszawskim tramwaju powiedział głośno, że to bolszewicy zamordowali polskich oficerów, poczuł tak niechętne spojrzenia pasażerów że wysiadł wcześniej niż zamierzał...
Gdyby więc Stalin powiedział Sikorskiemu, że oficerów przechwycili Niemcy, to silne środowiska uważające, że w Katyniu mordowali Niemcy, istniałyby do dzisiaj. Nawet w Polsce...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura