Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński
1710
BLOG

Film o wojnie osetyńskiej, czyli dzień wcale nie stracony

Piotr Skwieciński Piotr Skwieciński Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

 

Ze sporym opóźnieniem obejrzałem „Stracony Dzień. Cała prawda o wojnie 08.08.08” („Потерянный день. Вся правда о войне 08.08.08 г.). Czyli 46-minutowy dokument, stworzony w Rosji ewidentnie w celu zaatakowania ówczesnego prezydenta Miedwiediewa, za jego prawdziwą czy rzekomą postawę w czasie rosyjsko-gruzińskiej wojny o Południową Osetię.
Cały film podporządkowany jest tezie – Miedwiediew zawahał się, i miało to katastrofalne konsekwencje. Od kilku lat gotowy był bowiem szczegółowy i przećwiczony plan zbrojnej reakcji Rosji na ewentualne wtargnięcie do Osetii gruzińskich sił zbrojnych. Wystarczyło wcisnąć guzik, a mógł to uczynić tylko prezydent.
Ten jednak zawahał się. Ze względu na osobista słabość, „miękiszoństwo” nie zareagował, gdy przyszły pierwsze meldunki o przekroczeniu granicy przez Gruzinów i o pierwszych faktach ostrzeliwania przez nichCchinwali i osetyńskich wiosek. A Putin po pierwsze był wtedy na olimpiadzie w Pekinie (zdaniem autorów filmu na to właśnie liczyli Gruzini, planując atak właśnie na ten czas – bo wiedzieli że nieobecność Władimira Władimirowicza da im fory). A po drugie był wtedy premierem – a w Rosji jedynie prezydent może wysłać wojsko do boju.
W efekcie, zdaniem twórców filmu, Rosjanie stracili całą dobę (wojna powinna według nich nazywać się więc nie pięciodniową, tylko sześciodniową). Straty ludzkie, zarówno wśród wystawionych na pierwszy atak stacjonujących w Osetii żołnierzy rosyjskich sił pokojowych, jak i wśród broniącego Cchinwali osetyńskiego pospolitego ruszenia, a także osetyńskiej ludności cywilnej były na skutek tego znacznie większe, niż byłyby gdyby Rosjanie zareagowali od razu. A wiara Osetyńców w to, że mogą zawsze liczyć na rosyjską pomoc zza gór została poddana ciężkiej próbie.
Tyle film.
Otóż muszę stwierdzić, że zarzuty te są moim zdaniem niesłuszne. I to niezależnie od tego, jak postrzegamy tę wojnę, w jakim procencie była ona wynikiem rosyjskiej prowokacji, obliczonej na uniemożliwienie wejścia Gruzji do NATO, a w jakim – skłonności Saakaszwilego do ryzykanckich szarży.
Bo niezależnie już nawet od tego, że gdyby Putin chciał szybszej interwencji, to postawiłby Miediwdiewa w postawie „ruki po szwam” jednym telefonem, to patrząc na przebieg wypadków z rosyjskiego punktu widzenia (a z tego punktu przecież, nie z gruzińskiego czy osetyńskiego, patrzą na sprawę twórcy filmu) łatwo zrozumieć, że zwłoka miała głęboki sens. Ten sens był nie militarny, tylko polityczny. Nie mogą tego zrozumieć wojskowi, którzy z ekranu wspominają te godziny wymuszonej bezczynności jako najstraszniejszy czas w ich życiu. Ale tak to już jest często, że logika wojskowa i polityczna rozmijają się – a ta druga jest przecież ważniejsza.
Zwłoka była Kremlowi po prostu niezbędna. Bo wyobraźmy sobie na chwilę, co by było, gdyby rosyjska 58 armia z całą swoją mocą wjechała do Cchinwali od razu, już pierwszego dnia po wtargnięciu Gruzinów?
Przecież pierwszego dnia – jak niedwuznacznie wynika z filmu – sytuacja nie była zbyt jasna. Gruzini owszem, weszli do Osetii, ale tylko trochę, tylko częścią sił. Gdzieniegdzie zostali już na osetyńskim terytorium, ale gdzieniegdzie – wycofali się na noc. Rozpoczęli ostrzał – ale w porównaniu z tym, co zaczęło się dziać w połowie następnego dnia, na małą skalę. Gdzieniegdzie postrzelali – i przestali strzelać.
To były okoliczności niejasne. A w każdym razie – łatwe do uznania za niejasne, do zinterpretowania na każdą stronę.
I co działoby się, gdyby w tej sytuacji interweniowała armia rosyjska? Zwłaszcza, biorąc pod uwagę poziom nieufności wobec Rosji, jaki panuje niemal na całym świecie?
Stawiam dolary przeciw orzechom, że w powszechnej opinii świata Rosjanie staliby się winni agresji – w stopniu nieporównanie większym, niż stało się to w rzeczywistości. A to – znów: niezależnie od tego, jak oceniamy zamiary Kremla – oznaczałoby dla Rosji poważne problemy.
A więc z punktu widzenia polityki rosyjskiej trzeba było czekać.
Robienie teraz, trzy lata po fakcie z tego czekania zarzutu ówczesnemu prezydentowi doprawdy trudno ocenić inaczej, niż jako polityczne instrumentalizowanie historii.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka